niedziela, 23 listopada 2014

schwarz charakter

gdybym miała określić Julka jednym słowem byłoby to słowo - rebel, a jeśli dwoma - total rebel! he's ain't easy. często mam tego dość i żałuję, że nie jest taką ciepła kluseczką. piszę 'żałuje' jakbym miała w ogóle jakiś wpływ na to. no bo każdy charakter swój ma.  moje to dziecko aktywne i przekorne, choć nie bardziej niż przeciętnie obserwując piaskownicę. tam nic nie dziwi.
my rodzice pracujemy by te charakterki albo podkręcić, albo przykręcić. Julkowy trzeba czasami temperować. każdy kto zna swoje dziecko ma na to swoje sposoby. mam i ja, choć nie ukrywam, że poczucie bezsilności też nie jest mi obce. może to jednak ten sławetny bunt dwulatka? twierdziłam, że u nas nie ma, ale on się chyba jednak tak wślizgnął niepostrzeżenie całkiem, że uśpił moją czujność. czasami mam wrażenie, że jestem na skraju wytrzymałości. moja interwencja podczas akcji powoduje jeszcze większy bunt u niego. granicą jest bezpieczeństwo, wtedy nie ma zmiłuj (o czym ja w ogóle mówię, to jakaś abstrakcja przecież). rozmowa na spokojnie działa cuda i zauważam fajne postępy u mojego 2,5 latka. może ten bunt puszcza, może J dorośleje, a może zaczyna się coraz bardziej socjalizować. pewnie wszystko po trochę. kto ma rebel kid ten zrozumie na pewno, kto nie ten też rozumie (raczej). 

"całe wychowanie współczesne pragnie, by dziecko było wygodne. konsekwentnie, krok za krokiem dąży, aby uśpić, stłumić, zniszczyć wszystko, co jest wolą i wolnością dziecka, hartem jego ducha, siłą jego zdań i zamierzeń. grzeczne, posłuszne, dobre, wygodne, a bez myśli o tym, że będzie bezwolne wewnętrznie".

Janusz Korczak
























zabawa z tatą w ganianego - chowanego to nie codzienność. ostatnie kilka miesięcy w ciągu tygodnia jesteśmy z Julkiem sami dwadzieścia cztery godziny na dobę (kto by siebie na wzajem nie miał dość), a tata dołącza do nas co weekend lub co dwa. to i tak lepiej niż parę miesięcy nieobecności taty, które też już przerabialiśmy. ja staram się mieć cierpliwość, za to J nie zawsze ma do mnie. nie zawsze co ja powiem jest święte. kiedy tata wraca bywa, że mam bana. bana na zabawę, na przytulanie itd. taka sytuacja na pewno nie wpływa korzystnie na rozwój emocjonalny dziecka. to są wzloty i upadki. bardzo się cieszę kiedy znajduję wsparcie i wyrozumiałość wśród bliskich mi ludzi. wcześniej o tym nie myślałam, a teraz czuję, że jest to nie do przecenienia. dziękuję.

a ten mój szalony Julek paraduje w odlotowych ubraniach. mam wrażenie, że marka kidsmuse powstała z myślą o nim, o dorastającym, energicznym łobuzie, któremu nie da się w kaszę dmuchać. na to czekałam! <3
bardzo się cieszę, że polski rynek odzieży dziecięcej jest  coraz bogatszy i przy tym coraz ciekawszy. są marki specjalizujące się w ubranich typu basic, a są też takie jak ta gdzie ubrania mają swój charakter. oba typy są potrzebne i pięknie się uzupełniają. ja w kidsmuse widzę kalifornijski, rockowy sznyt, który baaardzo lubię!!! jako, że u nas prawie zimowo to i ta rockowa część kaliforni w wersji winter. 
luzackie spodnie z fajną, powielającą się grafiką, w kolorze, do którego mam słabość. czyżby mąż żołnierz? ;) 
a bluza? bluza ideał! poza oczywistym, ekstra wyglądem to do tego praktyczna do cna. mięsista z miśkiem od środka (idealna na teraz i cały rok!), z przodu kieszeń (coś co dzieciaki lubią najbardziej), fajnie wszyty i wygodnie zakładany kaptur oraz rękaw reglan, który pozwolił mi zdecydować się na większy rozmiar (3-4) bez obawy, że ramiona będą 'brzydko leżeć'. 

do tego:
czapka - mini rodini
kurtka puchowa - zara
buty - emu

czwartek, 20 listopada 2014


christmas gdzieś in the air

z tym bożym narodzeniem to w tym roku u mnie jest tak jakoś śmiesznie, tak zupełnie niepodobnie do mnie, bo generalnie to jestem odporna na takie klimaty. no a teraz poczułam je już w październiku i to kiedy słupek rtęci wskazywał około dwudziestu stopni. zaczęłam poszukiwania świątecznych atrybutów na strychu oraz robiłam internetowy reaserch, a nawet poczyniłam już parę drobnych zakupów. taki stan w moim umyśle i sercu się wciąż utrzymuje. ale czy to te przygotowanie nie są najbardziej ekscytujące właśnie? mam nadzieje, że się nie wykoleję przed samym wjazdem na stację christmas. 
zaczęłam się zastanawiać co mnie opętało w tym roku. świąt zeszłorocznych naprawdę nie pamiętam, gdzieś mi ta szuflada się zatrzasnęła. zajrzałam do archiwum mojego bloga. tak jakby chyba znalazłam odpowiedź. bez Taty z nami było tak. 
może i patrzę na te święta przez pryzmat materialny bo prawda jest taka, że nie przeżywam ich duchowo, pod względem religijnym. dla mnie to bliscy i rodzina są najważniejsi. choć tak prawdę mówiąc mam to na co dzień więc święta tego wymiaru jakoś też specjalnie nie zmieniają. dla mnie to po prostu tradycja. bardzo fajna tradycja.
a wracając do świątecznych zakupów to myślę, że ja jestem jeszcze całkiem rozsądna więc domu utopionego w kiczowatym szajsie się nie spodziewajcie ani tony prezentów. ja po prostu wszystko muszę przemyśleć i wydać prezentowe dyspozycje oraz wyszukać wartościowych pomysłów na prezenty dla najbliższych bo szkoda każde dziesięć złotych na byle co wydać.
kiedy nie było z nami Julka to prawdę mówiąc ten czas był mi obojętny, a najbardziej czekałam na wyjątkowe jedzenie. w tym roku czuję, że będą to moje najpiękniejsze święta jak dotąd. razem, w ciepełku, przy pysznym żarełku z widokiem na mój najcudowniejszy, rumiany, radosny buziak.

poniżej parę kadrów z huntingu, parę pomysłów i podarków.





















 bluza i spodnie kidsmuse


czwartek, 13 listopada 2014



retro style toys

nie ma chyba dziecka, które by nie posiadało choć jednego fisher-price'a. to wręcz pozycje obowiązkowe jeśli chodzi o plastikowe, pstrokate, interaktywne zabawki. i Julek ma. uwielbia. 
jednak nie przypuszczałam, że ja też będę kiedykolwiek wręcz MARZYĆ o zabawkach fisher'a. a jednak. 
kolekcja 'classic toys' skradła moje serce. to seria autentycznych modeli zabawek fp z lat siedemdziesiątych. 
po prostu spójrzcie! 













ktoś widział w PL?
fisher price zlituj się!!! :D