nasze bobo choses
dawno już nic nie skrobnęłam na temat ubrań dla dzieci. nic mi za bardzo w głowie nie zawróciło, choć mnóstwo pięknych rzeczy jest dostępnych na niszowym, dziecięcym rynku odzieżowym. poza tym przygotowania do jesieni i zimy to dla mnie czas kiedy ekscytacja kolekcjami samymi w sobie jest zdecydowanie mniejsza. wtedy skupiam się na ubraniach po prostu koniecznych, które są kosztowniejsze niż potrzeby na wiosnę i lato. pod porządną kurtką i portkami donaszamy wszystko co jeszcze pasuje. modowe szyki zdecydowanie zbieram na wiosnę.
mam wrażenie, że co roku coraz szybciej pojawiają się sezonowe kolekcje. zimę możemy już "kupować" latem, no a zimą lato. dziś spadł u nas dopiero pierwszy śnieg, a my już mamy małą kupkę koszulek i szortów. lekki obłęd, ale jestem pewna, że wszystkiego na raz nie kupiłabym no i część ubrań na pewno się nie powtórzy, a są godne uwagi. tak więc skrzętnie wybieram, uzupełniam, selekcjonuję trochę nowych ubrań do wiosennej szafy. przemyślane zakupy z zeszłego roku pozwolą się cieszyć nimi i w nadchodzącym sezonie.
jest kilka marek, do których mam słabość. jedną z nich jest bobo choses, które bardzo lubię za duch vintage i świetne materiały. nowa kolekcja nosi nazwę " guess who's coming for breakfast.." to soczyste wiosenno-letnie, energetyczne śniadanko. prawie wszystko co chciałabym przekazać na jej temat zostało trafnie ujęte przez ładnebebe. to ubrania pełne naturalnego, niewymuszonego, niewystylizowanego luzu. niecała kolekcja trafia do mnie, ale zdecydowanie ja mam w czym wybierać.
bobo choses - miss lemonade