środa, 27 maja 2015


dzień dziecka z amazing decor

Julek jest w takim wieku, że cieszą go nie tylko zabawki. potrafi się zachwycać wszystkim co go dotyczy. może to być koszulka, talerzyk czy podusia i dlatego chciałam pokazać czym cieszyło lub cieszyłoby się moje dziecko. rynek zabawek dla dzieci w wieku 3+  i tak wydaje mi się jakoś mało ciekawy. w ofertach sieciówek trudno znaleźć coś godnego uwagi. najczęściej więc wybieram lego, a ostatnio również playmobil. no ale ileż można. zabawy z cyklu "edukacyjne" dosłownie na chwilę przyciągają uwagę mojego małego chłopca. jeśli ze trzy razy zajrzy do którejś to znak, że musi być niesamowita. wiek trzech lat to etap kiedy układanki dla maluszków nudzą, a na większość gier jeszcze za wcześnie. oczywiste, że największą radość sprawimy dzieciakom kiedy zorganizujemy im "tego" dnia niesamowicie czas, ale większy lub mniejszy drobiazg w tej radości na pewno nie zaburzy :)





1. huśtawka - bloomignville
które dziecko nie ucieszyłoby się z huśtawki w dodatku takiej…. 

2. plakat - omm
lew dla małego lwiątka. piękny plakat w stylu retro nada pokoikowi małego chłopczyka cudownego klimatu. 

3. gra memory - omm
świetna gra, świetna grafika. jeszcze gramy zazwyczaj tylko kilkoma postaciami naraz oraz wykorzystujemy w inny sposób np. w rzucaniu do celu :D

4. talerzyk - omm
pozostajemy w mojej vintage estetyce i talerzyk również w tym klimacie. no śliczny jest! a talerzyki i tak mieć trzeba, prawda? 

5. dywanik - rice
uroczy dywanik, który może znaleźć się w kąciku malucha i go rozweselić. i kącik i malucha rzecz jasna. 

6. bierki - rex
drobiazg za to jaki! po prostu klasyka gatunku. kreatywna zabawa gwarantowana.

7. poduszka - bloomingville
dżinsowa gwiazda dla naszej osobistej gwiazdy. no cuda malina ta gwieździna!

8. klocki -  plus plus
który chłopczyk nie polubił by takich klocków? nie ma takiego! rozwijają wyobraźnię , zdolności manualne, kreatywność. można budować z nich płaskie oraz przestrzenne konstrukcje. 

9. bluza - miniwilla
bluza z super bohaterem na pewno zachwyci młodocianych. inne jej aspekty zadowolą mamy. cienka, letnia ale wciąż bluza, rękaw reglan, który zawsze dobrze prezentuje się na ramionach oraz dekolt taki w sam raz. 

10. ołówek - rice
no fajny, przeuroczy drobiazg. 

11. lampka - mr maria
to mój faworyt! muszę ponownie napisać, że jest przeurocza, no ale takie rzeczy według mnie wybrałam właśnie, i niewątpliwie wzbudza zainteresowanie. lampka nie nagrzewa się, ma możliwość regulacji natężenia światła, przy którym można i czytać lub daje delikatny blask podczas zasypiania. 


wtorek, 26 maja 2015


ciasto nie ciasto

nie jestem fanką ciast, za to ich wierzchy zjadam regularnie stąd moja bajecznie prosta zachciewajka. rabarbar i truskawki pod razową kruszonką. dziś z moją mami sobie tak dogadzałyśmy.




kruszonkę przygotowujemy według najzwyklejszego przepisu czyli ugniatamy masło, cukier i mąkę (rodzaj jaki kto lubi, ja używam pełnoziarnistej).


moje ciasto nie ciasto poszło do nagranego do 175 stopni pieca na około 25 minut. piekłam tylko od góry.





voila


najlepsze na ciepło z gałką lodów, ale…nikomu się nie chciało zejść na dół do sklepu.



rzutem na taśmę…. wszystkiego najwspanialszego drogie Mamy!!!!

piątek, 22 maja 2015


pimp lidl's house

moje dziecko ostatnio lubi mieszkać...w kartonie. dotychczasowy był w opłakanym stanie więc musiałam mu zorganizować nowy dach nad głową. 
ku mojej radości do mojego miasta dotarła cywilizacja i w końcu mamy lidla!! yay! udałam się tam z jedną myślą…. zdobyć sławetny, lidlowski, kartonowy domek/warsztat/rakietę/cokolwiek. udało się dorwać najlepszą dla nas opcję czyli domek - warsztat. nie oszukujmy się, rysunki na nim są zbyt kiepskawe żeby je podziwiać na zewnątrz, o niebo lepiej prezentują się w środku. Julek jakimś wybitnym miłośnikiem malunków nie jest, więc bez wahania  wywinęłam budowlę "na lewą stronę". 
marzyłam o małym białym domku i mam, tzn. miałam. jakoś nas tak poniosło…..



 blok z kolorowym papierem jest również z lidla


 czochramy….


 voila...












dzień mamy

Kochane Mamy, nadchodzi nasz dzień, w którym powinniśmy poczuć się wyjątkowo. czułości naszych Pociech są najwspanialszym prezentem, ale…ale same możemy się jeszcze bardziej dopieścić poprzez mniejszy lub większy drobiazg jaki sobie z tej okazji sprawimy. z ulubionego sklepu amazing decor wybrałam kilka smaczków w moim guście, które akurat może i Wam się spodobają.




1. długopis tinek
uwielbiam urocze drobiazgi, a ten długopis jest typowo kobiecym dodatkiem.

2. krem do rąk bloomingville
krem kremem, ale to opakowanie! wow! 

3. poszewka fine little day
poduszek nigdy za dużo tym bardziej, że wystarczy jedna nowa, a mieszkanie całkiem jak po remoncie ;) czy nie fajni sobie na takiej poleżeć? :)

4. lustro madam stolz
mam i u w i e l b i a m! okrągłe lustra rulez!

5. chusta apaszka wayda toulouse
też mam i też pałam miłością do niej. tylko ten kolorek by się jeszcze nadał bo twarzowy prze bardzo. chusta dostępna jest w trzech rozmiarach.

6. znak "&" hubsch
świetny dodatek...i czaję się na niego. 

7. kosz bloomingville
koszy tak jak z poduchami,  nigdy za dużo. ten jest wyjątkowo oryginalnej konstrukcji i świetnie prezentuje się we wnętrzach. nada się na różne pierdołki, apaszki, koce, skarpetki etc.

8. torba house doctor
torbo siata z nieprzemakalnego płótna na skórzanych paskach. wiele ze mną przeszła i wciąż wspaniale się prezentuje. uniwersalna jest niesłychanie bo i na wieczornym letnim spotkaniu będzie idealnym dodatkiem, a w dzień i na targu może towarzyszyć.  

9. fondue czekoladowe z kokosem nicolas vahe
nie wiem co napisać...po prostu żarłabym!!!!!

10. kubek bloomingville
prze oryginalny kubek! że niby pognieciony taki :D
11. herbata strawberry cream tea tafelgut
pyszny drobiazg, który cieszy dwa zmysły wzroku i smaku, a w wyżej wspomnianym kubku na pewno smakuje najlepiej!



czwartek, 21 maja 2015

subiektywny
podstawowy 
przewodnik po Trójmieście
z punktu widzenia wczasowicza


jestem pewna, że w Trójmieście są setki jak nie tysiące atrakcji. jednak my, dzieciaci turyści, spędzający tam dość krótki czas musimy się zadowolić pigułką tych wszystkich ciekawych miejsc. dlatego też przygotowałam taki mini przewodnik, a raczej sugerownik czego warto nie przeoczyć spędzając kilka dni w zatoce gdańskiej. a piszę to wszystko z punktu widzenia stacjonującej w Sopocie i tylko wypadającej ewentualnie po sąsiedzku do Gdyni i Gdańska. 


Gdynia

bardzo odpowiada mi klimat panujący w śródmieściu. pstrokacizny tu nie uraczymy, więc jest wyjątkowo, klimatycznie acz nowocześnie oraz uderzająco czysto. przejeżdżając przez Gdynię nie sposób się nie zachwycać. chyba najbardziej charakterystyczne miejsce w Gdyni to molo. cumują tam dar pomorza i orp błyskawica oraz mieści się tam gdyńskie akwariummożna tam dojść ze śródmieścia pięknym skwerem Kościuszki. od strony akwarium, przy molo, znajduje się najnowocześniejsza przystań jachtowa w Polsce. gdy miniemy marinę dojdziemy na przepiękną gdyńską plażę. przy niej mieści się świetny plac zabaw, gdzie pociechy będą na pewno chciały się zatrzymać na dłuższą chwilę. spacer można uskuteczniać dalej  promenadą wzdłuż wybrzeża gdzie na styku morza i lądu stoi dumnie muzeum miasta Gdyni. promenada ciągnie się aż do redłowa. jeśli już przejdziecie owy szlak (i z powrotem), warto by coś skonsumować. miałam okazje jeść śniadanie i obiad w knajpce chwila moment i mogę zdecydowanie polecić. oprócz zadowolonych kubków smakowych myślę, że i wystrój wnętrz zaspokoi wygłodniałe oczyska. najedzeni i zadowoleni esteci muszą koniecznie odwiedzić magiczny sklep ze skandynawskim designem czyli amazing decor
warto podjechać jeszcze do orłowa - jednego z najpiękniejszych miejsc w Gdyni, a raczej w całej zatoce gdańskiej. mieści się tam molo spacerowe oraz widok na przepiękny klif
ach, zapomniałabym, a świetnym miejscem nie tylko na deszczowy dzień jest gdyńskie centrum nauki experyment. przyznam się, że nie byłam tam jeszcze, ale co przejeżdżam obok to nie mam żadnych wątpliwości, że zabiorę tam lada moment Julka. jeszcze  dla szukających miejsc zakupowych dodam iż w Gdyni jest całkiem spore centrum handlowe riviera, jakby kto co.


Sopot

to klimatyczne uzdrowisko werandami stoi. stoi i wisi. prawie każda z werand to dzieło sztuki, a nawet jak nie dzieło sztuki to o klimacie niesamowitym. spacer po tzw. dolnym Sopocie to uczta dla oczu. oczywiście nie jest wolny od architektonicznego kiczu. na przykład taki dom zdrojowy, tuż przy samym, przepięknym molo, to jakiś wybryk, chiński koszmarek. pamiętam czasy kiedy to jedynym spektakularnym budynkiem widzianym z mola był zabytkowy grand hotel. palmę pierwszeństwa odebrał mu właśnie dom zdrojowy, który skupia na sobie największą uwagę. niestety. mieści się w nim informacja turystyczna, do której podwozi zewnętrzna winda tuż przy bramie głównej molo, no a stamtąd można uraczyć genialny widok na morze. podobny całkiem, ale z innej perspektywy widok rozpościera się też z latarni morskiej przy promenadzie. pisać o monciaku w Sopocie to jakby pisać o krupówkach w Zakopanem. więc nie napiszę. spacerki po plaży, molo, monciaku, promenadzie to oczywiste. ja proponuję spacer do opery leśnej. taka wyremontowana teraz, ładna i nie starszy. w okół niej są naprawdę cudne widoki. na pewno perełką godną odwiedzenia jest księgarnia ambelucja. przecudowne, magiczne miejsce gdzie gwarantuję, że stare i młode się rozpłyną. po prostu trzeba ją odwiedzić! jeśli pogoda nie dopisuje, a tyłeczki rwą się do wody to mam dobrą wiadomość…można wybyć do aquaparku. generalnie to atrakcje same się napataczają więc coś sobie znajdziecie jeszcze do roboty. są teatry, dom aukcyjny (a co),  place zabaw, sklepy, hipodrom etc. jeśli chodzi o konsumpcję to proponuję bar przystań przy samej plaży gdzie najlepszy tatar z łososia, przystępne ceny i mimo przeogromnych kolejek w sezonie obsługa sprawna i szybka. kolejki gwarantują to, że mamy pewność iż jedzonko jest świeżynką. bar bursztyn, nie opodal księgarni ambelucji, tanio, w miarę smacznie i czysto. w sezonie trudno o wolny stolik. white merlin przy plaży, piękne wnętrza, obsługa, hmmm, różnie bywa, z jedzeniem też różnie, kosmiczne ceny, ale miejsce przyjazne dzieciom więc wielu rodziców ulega pokusie. uległam i ja. zatoka sztuki, nazwa wiele obiecuje. i obietnicę spełnia. ciekawy wystrój wnętrza, fajna przestrzeń na plaży, fajne jedzenie, jednak nie najtańsze. w sezonie grafik odbywających się tam fajnych imprez pęka w szwach. na pewno warto wypuścić się w rejony zatoki. w Sopocie znajdzie się i suszi i kuchnię gruzińską i wszelkie inne. do wyboru do koloru. ale jeśli ktoś przeznaczył mniejszy budżet na wakacje to może wyżywić się w licznych fast foodach i jeszcze przy tym oszczędzając. zresztą wbrew pozorom nie zdzierają jakoś specjalnie w tym całym Sopocie. wręcz przeciwnie bo  rynek jest dość konkurencyjny. no cena gofra suchego wciąż 3 zeta, na samym monciaku! no w porywach 3,50. a u mnie w mieście ohydny gofer za 4 zł w parku dla dzieci. czyste zdzierstwo. 
ciekawostką jest, że w całym mieście jest zaledwie kilka stoisk z wakacyjnym badziewiem. generalnie to super info, bo spokojnie można spacerować bez uszczerbku dla portfela. jednak jeśli zabraknie komu siatki na motyle, latawca, dmuchanego koła to najlepiej będzie jeśli udacie się do pepco czy tigera. mają tam WSZYTSKO i jeszcze więcej. wiem, że na bank zapomniałam o kilku fajnych miejscach, ale niestety jest dość późno, myślenie o porze, w której piszę boli, więc będę ewentualnie uzupełniać. 

aktualizacja:
w każdą sobotę o godzinie 9, od maja do końca września targ śniadaniowy w Sopocie zaprasza na skwer Rybickiego przy urzędzie miasta, na przeciwko dworca głównego. zapowiada się smakowicie.

Gdańsk

nie wiem czy w ogóle jest sens pisania co warte zobaczenia w Gdańsku, no bo chyba każdy wie, ale niech będzie tak pokrótce. obowiązkowo spacer magicznym i przepięknym traktem królewskim, którym dojdziemy nad Motławę (targ rybny) gdzie obecnie mieście się Gdańsk eye czyli karuzela młyn, taaaka ogromna, z której jest ponoć świetny widok na miasto (no nie było mi jeszcze dane się karnąć). wędrując tak, po drodze miniemy cuda na kiju. moja pierwsza wizyta w tych miejscach równa się moja rozdziabiona buzia z zachwytu. kiedyś jednym z moich ulubionych miejsc na trakcie królewskim był sklep lilou :D , no ale…no już nie jest. Gdańsk to oczywiście kolebka solidarności więc przystanek stocznia prawie obowiązkowy, nawet i z dzieciakami. 
atrakcja typowo dzieciata to przepiękne zoo w oliwie. jak oliwa to i katedra i park oliwski
jeśli chodzi o konsumpcyjne porady to w Gdańsku trafiałam dośc przypadkowo do knajpek i nie umiem czegoś szczególnego polecić.
zaprosiłabym Was jeszcze do Karoli, Kubiszona i Anta na pyszny strudel jabłkowy i zabawy w kulkowym basenie, no ale nie wiem co Oni na to ;) :D


jeśli macie coś do dodania, to piszcie proszę w komentarzach. niech Wasze porady stanowią podpowiedź dla nadjeżdżających najeżdżających oglądaczo czytaczy tego bloga oraz dla mnie samej. z góry dziękuję. 

środa, 20 maja 2015

pink no more 


różowo nie jest, oj nie jest. za to słodko jak najbardziej! marka pink no more gwarantuje i jedno i drugie. mamy maluszków, koniecznie rozeznajcie się w ofercie. znajdziecie tam cudowne muśliny, kocyki, pościelki…. no och ach ech! jako, że mnie ten dział już nie dotyczy, to wynalazłam coś dla mam. coś co zadaje szyku i ale pomaga funkcjonować w tym naszym jednak głównie dziatwowym świecie
rynek coraz częściej myśli o mamach i tym sposobem pojawia się na nim sporo toreb skierowanych do nas. te mające specyfikację jako mamine właściwie już niczym się nie różnią od tych zwykłych, acz modnych. nie musimy już paradować z siermiężnymi torbami przypominającymi bardziej mini walizki.  za taką dziękuję i już prędzej wybrałabym zwykłą siatkę. 'mum' version mogą służyć i nie mamom, albo mamom już nawet dojrzałej dziatwy. bo tak naprawdę taką torbę wyróżniają sensowne przegródki (nie za dużo, nie za mało), które powinna mieć torba każdej kobiety, a czy nosi w niej pieluchy czy chusteczki, bidon dziecka czy swoją butelkę wody to tak naprawdę nieistotne. ważna jest wewnętrzna organizacja. projektantki pomyślały również o breloku na klucze, który ułatwia znalezienie ich w czeluściach torby prawdziwej babki. właściwie jedynym typowym akcentem zdradzającym główne odbiorczynie produktu są uchwyty do wózka, które zresztą w 2 sekundy można zdemontować lub ukryć. uchwyty są uniwersalne i dają możliwość przymocowania ich do każdego rodzaju wózka, do każdej rączki. 
dość już bla bla bla, czas zobaczyć to cudeńko. a więc oto ono. here you are & voila. 

















produkty pink no more oraz listę sklepów, które je oferują można znaleźć tu.